- Wyjeżdżamy w piątek - rzekła na koniec.

  • Rozalinda

- Wyjeżdżamy w piątek - rzekła na koniec.

12 August 2022 by Rozalinda

Gospodyni pokazała Clemency sypialnię na poddaszu, którą do niedawna zajmowała panna Lane. Woźnica bez-ceremonialnie rzucił na podłogę jej małą torbę i dziewczyna doznała szoku na widok miejsca, w którym przyszło jej spać. Ściany pokoju, pobielone wapnem ze dwadzieścia lat temu, były przebarwione i wyblakłe od słońca. W rogach widniały ciemne ślady po załamu, świadczące o przecieka¬jącym w wielu miejscach dachu. Przed łóżkiem leżał maleńki dywanik, poza tym nic nie zakrywało desek podłogowych. Pod ścianą stała obdrapana szafka z wiszącym nad nią poplamionym lustrem. Łóżko miało wprawdzie baldachim, lecz jego okres świetności już dawno minął, podobnie jak materaca, który w dotyku wydał się jej zdecydowanie nierówny. Na korzyść pokoju przemawiały dwie rzeczy: było tu czysto, a po drugie okno wychodziło na południe, dzięki czemu widziała z niego bramę i podjazd. Teraz, pod koniec sierpnia, wpadające popołudniowe słońce stwarzało tu pewien staromodny, nie pozbawiony uroku nastrój. Clemency niespiesznie rozpakowała się. Za bawełnianą zasłoną znalazła kilka kołków do powieszenia rzeczy. Gospodyni poinformowała ją, że w dzbanie znajduje się świeża woda, brudna zaś będzie wylewana codziennie przez służącą. Dała też Clemency jasno do zrozumienia, by nie spodziewała się rano gorącej wody, bowiem to przywilej zarezerwowany wyłącznie dla dam i dżentelmenów na dole. Dziewczyna usiadła na łóżku i spojrzała na portrecik ojca, który ustawiła na małym bambusowym stoliku. Co powie¬działby teraz, widząc ją w tak lichych warunkach? Wiedziała, że bez względu na tytuł nigdy nie zgodziłby się, by poślubiła rozwiązłego człowieka, nie pozwoliłby jej też odesłać do ciotki Whinborough. Trudno, nie ma sensu się skarżyć. Poradzi sobie jakoś i tyle. Rozmawiały z kuzynką Anne, by za jakiś czas skontaktować się z panem Jamesonem i zapytać, jak się sprawy mają. Matka z pewnością uzna jej długą nieobecność wielce niezręczną i może znajdzie się jakieś wyjście. Na razie pomieszka tutaj. Pocieszała się myślą, że mogłoby być o wiele gorzej. Panna Biddenham opowiadała jej okropne historie o traktowaniu służących guwernantek. Lady Helena wyraziła się jasno w tej sprawie. Napisała w liście: Będzie pani towarzyszyć lady Arabelli przy wszystkich posiłkach. Zależy mi na tym, by oduczyć ją niestosownego zachowania i przygotować do przyszłorocznego wprowadzenia do towa¬rzystwa. Mam nadzieję, że zdoła pani poprawić jej maniery. Clemency nie miała pojęcia, jak to osiągnąć, w każdym razie cieszyła się, że nie będzie skazana na zimne ochłapy w kuchni. Dotknęła jeszcze raz miniaturki i już szykowała się do zejścia na dół, gdy w tej samej chwili rozległo się gwałtowne pukanie do drzwi i tanecznym krokiem wbiegła Arabella. - Wspaniale! - krzyknęła. - Tak się cieszę, że pani przyjechała, panno Stoneham. Koniec z tym okropnym francuskim! - Jeśli pani ciotka zechce, by kontynuować naukę, bę¬dziemy musiały uczynić - odparła z uśmiechem. - Może zdobędę kilka egzemplarzy La Belle Assemblee i obejrzymy razem francuską modę? Zgoda? - No, nie wiem, to chyba lepsze od Racine’a - stwierdziła dziewczyna z nagłą melancholią. Clemency zaśmiała się, a Arabella po chwili także się Uśmiechnęła. - Ciotka Helena prosi, żebym przyprowadziła panią na dół, gdy tylko będzie pani gotowa. Jesteśmy na razie same. Fabianowie przyjeżdżają jutro, Baverstockowie zaś w piątek. Lady Helena przywitała się łaskawie z Clemency, podając jej rękę. Dziewczyna miała już usiąść, gdy coś przyciągnęło jej uwagę. - Och, lady Heleno, Millie się oszczeniła! Czyż te maleństwa nie są słodkie? - W rogu pokoju stało pudło, w którym Millie pilnowała zazdrośnie czterech rozkosznych szczeniaków. - Miło, że tak mówisz, moja droga - odparła lady Helena z aprobatą. Nie rozumiała, dlaczego Lysander nie znosi tej czarującej dziewczyny. Panna Stoneham wiedziała, że są w żałobie, i miała na tyle taktu, by ubrać się w szarą sukienkę ozdobioną tylko czarną aksamitką. Tak, pomyślała lady Helena, ta dziewczyna nadaje się na towarzyszkę dla Arabelli. Gdy Clemency i Arabella weszły do salonu, Lysander wstał i lekko się ukłonił. Jednak nie podał jej ręki; wyraźnie było widać, że nie chce, by tu została. Clemency usiadła, czując nagłe przygnębienie. Dlaczego nie jest bardziej życzliwy? Czyżby jeszcze nie wybaczył, że natknęła się w lesie na Arabellę i młodego Baldocka? Przecież to nie jej wina! Co za głupstwa, skarciła się w duchu. Jakie ma znaczenie, że markiz nią gardzi? Przecież nie chce mieć do czynienia z tym wstrętnym człowiekiem i im mniej go będzie widywać, tym lepiej. Poprawiła suknię i starała się skupić na słowach lady Heleny. Oczekiwała, że markiz powróci zaraz do swojego gabinetu. Nie wiadomo dlaczego, markiz został. 4 Następnego ranka Clemency i Arabella spędziły większość czasu na ustawianiu kwiatów w pokojach gościnnych. Niełatwo było znaleźć wystarczającą liczbę pokojów, które nadawałyby się do zamieszkania. Lady Helena nawet o tym nie pomyślała, w końcu od czego mają ochmistrzynię? Z drugiej strony pani Marlow pracowała u nich zaledwie od pięciu lat, a przez ten czas bywało tu niewielu gości, bowiem trzeci markiz wiecznie wyjeżdżał z myśliwymi na suto zakrapiane spotkania, Alexander zaś spędzał większość czasu w Londynie. Już w dniu przyjazdu Clemency zauważyła, że gospodyni wygląda na zaniepokojoną, żeby nie powiedzieć przerażoną, rosnącą liczbą gości, spytała więc lady Helenę, czy mogłaby w czymś pomóc. - Naturalnie, moja droga - odparła z roztargnieniem dama kobieta i zaraz o tym zapomniała, zajmując się psami. - Pongo, zejdź stamtąd! Clemency przyjęła to jako zgodę. I dobrze zrobiła, bo zszedłszy do kuchni, zastała tam rozhisteryzowaną panią Marlow, która była już skłonna złożyć wymówienie. Clemen¬cy ze wszystkich sił starała się ją uspokoić. - Mam trochę doświadczenia w urządzaniu przyjęć, pani Marlow - powiedziała. - Jeśli mogę czymś służyć, proszę mnie o wszystko pytać. Jestem do pani dyspozycji. Gospodyni rozpromieniła się i już w swoim pokoju, przy filiżance herbaty, zwierzyła się jej spokojniejszym tonem, iż nigdy nie przyjęłaby tego zajęcia, gdyby wiedziała, że będzie tyle bieganiny. Dodała, że w poprzednim miejscu, w Bath, opiekowała się starszym małżeństwem, gdzie rozryw¬ki kończyły się na wieczornej herbatce. Na prośbę dziewczyny przeszły się razem po pokojach. - Dobry Boże! - krzyknęła Clemency na widok pierwszej sypialni, gdzie mysz urządziła sobie w łóżku legowisko. - Nie możemy ulokować tutaj lady Fabian! - Mamy tak mało czasu, panno Stoneham - lamentowała kobieta. - Poza tym jest niewiele służby, a tu trzeba jeszcze gotować posiłki. Molly i Peg są potrzebne w kuchni, nie mogę ich posyłać do sprzątania pokojów! - Naturalnie, że nie. Musimy sprowadzić kilka dziewcząt z wioski. - Ale jego lordowska mość... - Niech pani zostawi to mnie. - Clemency pomyślała, że markiz z pewnością wysupła kilka szylingów na dodatkową pomoc. Wszak nie oczekuje chyba, że jego goście będą spali na podłodze! Pani Marlow znalazła do pomocy kilka dziewcząt i do czasu przyjazdu Fabianów przygotowano cztery sypialnie. Co prawda panny Fabian musiały dzielić jeden pokój, lecz według Clemency nic na to nie można było poradzić. Panicz Giles został umieszczony w pokoju, który służył kiedyś jako garderoba przy głównej sypialni, gdzie olbrzymie łóżko zupełnie nie nadawało się do użytku i na dodatek było pełne tomików. Dziewczyna wątpiła, czy ktokolwiek spał w nim od stu lat. Garderoba, choć mała, wydawała się przynajmniej czysta i sucha, w każdym razie nie było wyboru. Kiedy rankiem w dniu przybycia Fabianów Lysander wychodził z sypialni, natknął się w korytarzu na Clemency, Odzianą w roboczy fartuszek i ze stertą bielizny pościelowej w ręku. Miała też ubrudzony kurzem nos, a z włosów zebranych na czubku głowy wysunął się złoty kosmyk. - Na Boga, panno Stoneham! Czy brakuje już służby do robienia tych rzeczy? - Tak - odparła szczerze. Lysander poczuł nagłą chęć poprawienia jej włosów, choćby muśnięcia ich palcami, ale włożył tylko ręce głęboko do kieszeni spodni. - To niezbyt odpowiednie zajęcie dla opiekunki mojej Siostry - stwierdził i uniósł z dezaprobatą brwi. - Och, lady Arabella także nam pomaga - odparła słodko Clemency. Potem dygnęła wdzięcznie i tyle ją widział. Zdumiony, został sam z kwaśną miną. Gdy spotkali się znowu przy obiedzie, markiz wytknął lady Helenie: - Zatrudniła ciocia pannę Stoneham jako guwernantkę, a widzę, że robi rzeczy należące do służby. Co gorsza, pozwala Arabelli brać w tym udział. - Potem dodał, że byłby bardziej zadowolony, gdyby jego siostra zajmowała się francuskim. Lady Helena podniosła nań wzrok, przestając zachęcać Muffina do zjedzenia resztek żeberek. - Bzdura, Lysandrze. Nic jej się nie stanie, jeśli zobaczy, jak się prowadzi dom. Jestem tylko wdzięczna, że panna Stoneham zdjęła ten ciężar z moich ramion. Wraz z panią Marlow radzą sobie doskonale. Markiz spróbował z innej beczki: - Proszę się nie krępować, panno Stoneham, może i ja przydam się przy jakichś pracach - rzucił z sarkazmem. - Dziękuje, milordzie - podchwyciła szybko Clemency. - Wydaje mi się, że pani Marlow potrzebowałaby kilka synogarlic. Ma zamiar zrobić pieczyste z sosem grzybowym, a jak wiem, jest to pana ulubione danie. - Jeśli w lesie zostały jeszcze jakieś grzyby po pani ostatnim plądrowaniu! Co za nieznośna dziewczyna! - Ni stąd, ni zowąd przybyła do jego domu i po niecałej dobie wydaje się już go prowadzić!

Posted in: Bez kategorii Tagged: skórka od banana, barbara krafftówna, jak sie ubierac zeby ukryc brzuch,

Najczęściej czytane:

o Sheilę, ale myślę, że pogodził się już z losem.

Dobrze sobie radzi. Jest przystojny, inteligentny i ma dobrą pracę. Spotykał się z jedną z naszych modelek, piękną dziewczyną. No, ale rzeczywiście, ... [Read more...]

Cindy. - Po prostu nie ma zbyt wielu porządnych

facetów, a wszyscy, których znam, są moimi starymi przyjaciółmi. - To nie oznacza, że nie moglibyśmy się tobą ... [Read more...]

możemy się razem wykąpać. Wylądowałyśmy

w wannie. Woda z pianką, następna butelka wina... Gdy wyszłyśmy, zaczęła mnie wycierać. Dotykała właściwych miejsc we właściwy sposób. Do tego ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 imb.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste