już nic mu nie groziło.
- Dobrze cię widzieć, Kit - powiedział z szerokim uśmiechem, cofając się o krok. - Urosłeś chyba o trzydzieści centymetrów. - Co najmniej, ale miałem nadzieję, że będę od ciebie wyższy. - Christopher jest wzrostu twojego dziadka - dobiegł głos od strony pokoju dziennego. - Dziwne, że poznałeś go po pięciu latach nieobecności. Sinclairowi drgnęło serce. Naprawdę był w domu. Odwrócił się powoli. - Nic się nie zmieniłaś, babciu Augusto. Lady Drewsbury podniosła do ust filiżankę herbaty i przyjrzała mu się uważnie. - Oczywiście, że się zmieniłam. Straciłam wnuka. - Babciu, Sin dopiero co wrócił - odezwał się Christopher. - Daj mu chwilę spokoju. Bystre niebieskie oczy nadal taksowały Sinclaira. Tego właśnie najbardziej się obawiał przed powrotem do Londynu. W tym momencie myślał o zszarganej reputacji ani nawet o szukaniu mordercy Thomasa. Nie, martwił się, że nie będzie mógł wytłumaczyć babce swojego postępowania w ciągu minionych pięciu lat, a zwłaszcza dwóch ostatnich. - Nie psuj zabawy naszej babci, Kit - rzucił lekkim tonem. - Z pewnością od dawna szykowała mowę powitalną. - Sin! - syknął brat. - Rzeczywiście przygotowałam mowę, ale nie sądzę, żeby cokolwiek zmieniła, skoro już tu jesteś. Rozczarowałeś mnie, Sinclairze, ale już dawno obniżyłam swoje wymagania wobec ciebie. Wróciłeś, więc chodź i napij się herbaty. Urażony niesprawiedliwą oceną, powstrzymał się od cynicznej odpowiedzi i tylko potrząsnął głową. Spokojna rezygnacja była gorsza od szlochu, krzyków i wyrzutów. Rozczarował babcię. Wyglądało na to, że już niczego dobrego się po nim nie spodziewa. - Nie mogę zostać. Nie okazała zdziwienia. - Dobrze. - Przecież dopiero przyjechałeś! - zaprotestował Kit. - Zostaniesz w Londynie przez jakiś czas? - Nie denerwuj brata, Christopherze. Jego kalendarz towarzyski na pewno jest zapełniony. Nareszcie trochę zgryźliwości, mimo wszystko lepszej niż lodowata obojętność. - Przyszedłem, żeby zaprosić was na pewną uroczystość - powiedział. - Piętnastego. Spojrzenie lady Drewsbury stwardniało. - Twój brat ani ja nie chcemy brać udziału w żadnych farsach wymyślonych przez ciebie i twoich kompanów. - Babciu... - Może rzeczywiście to będzie farsa i zrozumiem,